Rzuć bracie blagie i chodź do IAB na Pragie
To był początek epoki zwanej później WEB 2.0. Zostałem zaproszony na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną, która miała zaważyć o przyjęciu GoldenSubmarine do szacownego grona dynamicznie rozwijającej się organizacji Interactive Advertising Bureau Polska.
Na spotkanie szedłem odrobinę niepewnie. Ale spokojnie. Nie ze względu na pytania czy porządek w papierach. Sprawa była bardziej prozaiczna – otóż iabowskie biuro mieściło się na Targowej, tuż obok Bazaru Różyckiego. Praktycznie w samym środku osławionego, praskiego Trójkąta Bermudzkiego. „Gdy wejdziesz na ten teren, wyjdziesz bez pieniędzy, biżuterii i zegarka”, mówiono kiedyś o tym malowniczym zakątku Warszawy. Zdzwonki online jeszcze nie istniały, a spraw biznesowych na GaduGadu czy Tlenie nie wypadało załatwiać… Chyba nawet nikt nie rozważał takiej możliwości. No cóż, trzeba było jechać!
Po przyjeździe na miejsce (Uwaga! Jeszcze bez mapy w telefonie) namierzyłem szybko właściwą kamienicę. Atmosferę podkręciła jeszcze podróż na 4. piętro mocno nadgryzioną zębem czasu windą. Po kilkudziesięciu sekundach wstrząsów, zgrzytów i chrobotania nienaoliwionych zębatek wysiadłem i zobaczyłem otwarte drzwi do biura.
Powitał mnie w nich Jarek Sobolewski – ówczesny dyrektor generalny IAB Polska. I w pierwszym zdaniu zapytał wprost, czy przyjechałem samochodem. Nie, odpowiedziałem. “Ufff… to dobrze. Bo Karolowi, który przyjechał do nas wczoraj na rozmowę, to z miejsca ukradli” – dodał. Ot, takie to były uroki tamtej Pragi. Dziś ten starowarszawski folklor, różycowe pyzy i lokalsi, obserwujący turystów z kamienicznych bram, już prawie poznikali. Wiem, bo mieszkam w pobliżu. Podobnie jak IAB, które przeniosło się wkrótce na Mokotów.
Aha, rozmowa się oczywiście udała. I to był początek świetnej współpracy, która trwa do dziś!